Przylądek Burz

Bartolomeusz Dias, który ze swoją załogą w 1488 roku „odkrył” południową część Afryki, nazwał go „Przylądkiem Burz”. Dlaczego?

Południowe wybrzeże Afryki, od kiedy znalazło się na mapach współczesnego świata, stało się dla żeglarzy szczególnym miejscem, w którym mogą uzupełnić zapasy wody i pożywienia na czas dalszej podróży, naprawić łódź i odzyskać siły. Przylądek Dobrej Nadziei, choćby przez samą nazwę, stał się synonimem wiary w pomyślność i szczęśliwe zakończenie trudów wyprawy. Jednak pierwsi Europejczycy, którzy dotarli do tego miejsca, mieli zupełnie inne uczucia. Bartolomeusz Dias, który ze swoją załogą w 1488 roku „odkrył” ten skrawek wysuniętego w morze lądu, nazwał go „Przylądkiem Burz”, bo tak mu się on przedstawiał. Nie wiedział jeszcze wówczas, że dopływając tak daleko i przecierając dla żeglugi przejście u południowych krańców Afryki przyczyni się do odkrycia morskiego szlaku do Indii.

W tamtych czasach podróże morskie były wyprawami w nieznane. Istniejące mapy nie odzwierciedlały rzeczywistości, takiej jaką znamy dziś, a rewolucja kopernikańska miała nastąpić dopiero w następnym stuleciu. Nic zatem dziwnego, że Bartolomeusz Dias mógł jedynie podejrzewać, że jakiekolwiek południowe przejście może istnieć. A i tak była to w świetle ówczesnego stanu wiedzy dość odważna hipoteza, ponieważ na mapach Ptolemeusza, które nadal obowiązywały, Afryka od południa miała być połączona z nieznanym lądem zwanym Terra Australis Incognita. Nie powinny zatem dziwić dość zabawne ze współczesnego punktu widzenia „dylematy” średniowiecznego odkrywcy.

Podczas sztormu jego okręt odpłynął niebezpiecznie od wybrzeża Afryki na zachód. Dias i jego załoga przerazili się, że mogą w ten sposób wypaść poza krawędź świata, dlatego gdy tylko burza ucichła, popłynęli na wschód. Jednak po wielu dniach żeglugi nadal nie mogli dostrzec brzegu Afryki. Okazało się, że odpłynęli zbyt daleko na południe i aby dotrzeć do wybrzeża kontynentu muszą popłynąć z powrotem na północ.

„Przylądek Burz” został uznany przez odkrywcę za najdalej wysuniętą na południe część Afryki. Była to jednak pomyłka żeglarza. Zachodni brzeg półwyspu, na którego końcu znajduje się przylądek, rozciąga się nad wodami Fałszywej Zatoki, której nazwa wzięła się stąd, że Bartolomeusz Dias uznał ją za ocean i tym samym doszedł do wniosku, że dalej nie ma już lądu. Tymczasem faktycznie najdalej wysunięty na południe Przylądek Igielny znajduje się 160 kilometrów na południowy zachód od miejsca, w którym znalazła się załoga Bartolomeusza Diasa.