Nie taki korzeń straszny

0702/11

Już w niedługim czasie od startu mogliśmy śledzić efekt dobrze obranej przez Gutka taktyki. Zaczął płynąć naprawdę szybko.

Po 5 godzinach żeglugi wiatr zdecydowanie osłabł i wszystkie jachty sunęły podobnym tempem. Kiedy wreszcie wiatr ponownie się zerwał i Gutek znów rozwinął dobrą prędkość, coś uderzyło w OPERON RACING. „Myślałem, że to kontener, bo łódka dość gwałtownie się zatrzymała, był taki głuchy dźwięk. Na początku zupełnie nie wiedziałem, o co chodzi” – powiedział Gutek podczas porannej rozmowy telefonicznej. „Obejrzałem wszystko, sprawdziłem, upewniłem się, że nie ma przecieków i postawiłem genakera, bo fajnie wiało. OPERON jednak dalej ciężko płynął. Już zacząłem myśleć, że to znowu samoster! Potem wzeszło słońce, wyszedłem na pokład, zacząłem znowu oglądać. Kiedy zatrzymałem się do wiatru, zobaczyłem duży, długi pień.. Jedna z jego części wystawała aż za rufę, więc miał jakieś 10–15 metrów długości. Z pół godziny cofałem jacht, żeby się tego pozbyć, aż w końcu spadło. Jakbym ciągnął co najmniej dużego wieloryba. Dlatego w nocy płynąłem wolno, ale teraz nadrabiam."

Drugiego dnia trzeciego etapu regat, zawodnicy zmierzają już prosto w stronę Oceanu Południowego. Pierwsza trójka – Brad Van Liew, Derek Hatfield i Zbigniew „Gutek” Gutkowski pozostają w strefie silniejszych wiatrów, czwarty jacht, prowadzony przez Chrisa Stanmore-Majora, chwilowo płynie wolniej.

„Żeby wpaść w rytm normalnego funkcjonowania na jachcie potrzebuję jeszcze czasu” – powiedział Gutek dziś rano. „Mam nadzieję, że jeszcze doba i się przyzwyczaję. Na OPERONIE póki co wszystko dobrze. W nocy musiałem jeszcze raz stanąć do wiatru, bo znowu złapałem jakieś glony, pełno tu tego pływa, tak samo jak drzew. Tutaj, na akwenie pomiędzy Nową Zelandią, Hawajami i Wyspą Wielkanocną jest ich naprawdę sporo w wodzie, trzeba uważać. Teoretycznie im dalej od brzegu tym bezpieczniej” – dodaje żeglarz.

Przez pierwsze godziny rejsu wszyscy zawodnicy widzieli się nawzajem. Brad Van Liew powiedział, że pierwsza noc była naprawdę wyjątkowa. „Byłem bardzo blisko jachtu Gutka, a jak zaszło słońce, byliśmy w stanie normalnie ze sobą rozmawiać. W pewnym momencie stanąłem bez wiatru, a Gutek musiał mnie ominąć, bo byliśmy tak blisko, że mogliśmy się zderzyć. Jak dotąd płyniemy prawie wszyscy razem, dobry wyścig. Mam nadzieję, że jeżeli wiatr będzie nam sprzyjał, ten etap będzie również szybki” – zakończył Brad.

Chris Stanmore-Major na chwilę przed startem miał problem z żaglem. Naprawa małego foka okazała się źle wykonana i żagiel się podarł, więc pierwsze godziny Spartan musiał płynąć na foku sztormowym. Wczoraj Chris wszedł na maszt, odciął podarty żagiel i spędził resztę dnia pod pokładem naprawiając go. „Teraz wiatr zelżał, nie ma dużej fali, więc wszedłem znów na maszt, żeby założyć foka i mogę już płynąć normalnie. To ważny żagiel – trinquette – używam go, kiedy wieje około 40 węzłów wiatru, więc na Oceanie Południowym naprawdę się przydaje."

Po drodze czekają na żeglarzy wielkie fale i silny wiatr. To najtrudniejszy odcinek regat VELUX 5 OCEANS.