Burza, sieci i wyprawa na maszt

1805/11
fot. Richard Walch/w-w-i.com

Czterej zawodnicy, którzy w sobotę 14 maja wyruszyli z amerykańskiego portu Charleston w Karolinie Południowej w kierunku La Rochelle we Francji, z ekspresową prędkością płyną do przodu. We Francji znajduje się meta piątego i zarazem ostatniego etapu regat.

Gutek, który tuż po starcie płynął na drugiej pozycji, dziś znajduje się niestety na czwartej. Pierwszego dnia trafił na burzę z piorunami i bardzo silnym wiatrem - ok. 50 węzłów, czyli 10 w skali Beauforta.

"Na burzy trochę straciłem, najgorsze było to, że jeszcze zmieniał się kierunek wiatru, ze szkwałami, a fala była z każdego kierunku. Pozostali zawodnicy podpłyneli bardziej pod brzeg i lepiej na tym wyszli" - podsumowuje pierwszą dobę tego etapu Gutek.

Po burzy wcale nie było spokojniej. Gutek zorientował się, że coś spowalnia jego jacht. "Zauważyłem, że prędkość jachtu zrobiła się o połowę mniejsza od tej, która powinna być. Szukałem wszędzie źródła hamowania, ale nic nie znalazłem. Postanowiłem więc użyć małej kamery do zdjęć podwodnych. Przez luk ewakuacyjny na rufie włożyłem ją pod łódkę i nagrałem co się tam dzieje. Okazało się, że o kil zaczepiły się stare sieci rybackie, zerwane pewnie przez inną jednostkę. Nie zatonęły tylko dlatego, że miały jeszcze jeden pływak, ale były pod wodą i nie miałem szansy ich zobaczyć. Nie wiem dokładnie jak długo z nimi płynąłem, na pewno całą noc i do południa następnego dnia, hamowało mnie to przynajmniej o połowę. Zdjęcie tego balastu zajęło mi kilka godzin. Zastanawiałem się nad nurkowaniem, ale zobaczyłem dwie orki w pobliżu, więc zrezygnowałem z tego pomysłu. W końcu jednak udało mi się pozbyć sieci, musiałem w tym celu ustawić jacht na tzw. biegu wstecznym, co niestety dodatkowo zredukowało prędkość jachtu" - opisuje całe zdarzenie żeglarz.  

Jak się okazuje, to jeszcze nie wszystko: "Kolejnej nocy miałem sporo szczęścia. Uderzyłem w jakiś pływający przedmiot, który „przeszorował” przez całą lewą burtę. Na całe szczęście wszystko wytrzymało. Z kolei następnego ranka chciałem się rozrefować i nie mogłem. Grot się zablokował na szynie pomiędzy pierwszym a drugim refem. Straciłem kilka kolejnych godzin na próbach ruszenia żaglem w górę lub w dół, aż w końcu poszło w górę" - opowiada Polak.

Ze względu na zbyt duże fale Gutek dopiero dzisiaj mógł wejść z narzędziami na maszt. Polak tak relacjonuje swoją "wyprawę": "Dziś byłem na maszcie dwa razy, by prowizorycznie naprawić szynę grota na maszcie (do wciągania grota). Przyczyną jego zablokowania okazała się śruba, która wystawała z szyny skutecznie blokując wózki. Przez dobę czekałem, aż siła wiatru pozwoli na bezpieczniejszą wspinaczkę do pierwszego salingu od góry. Śrubkę usunąłem z szyny i teraz pełzacze/wózki nie powinny być blokowane. Najgorsze jest to, że obok problemowej śruby nie ma kolejnych śrub, a szyna grota jest wygięta i odstaje od masztu. Wyprostowałem ją zwykłym młotkiem, ale umocować jej już nie można. Wyrwało gwinty z masztu. Jest to miejsce głowicy grota na drugim refie. Podsumowując: muszę uważać, by żaden wózek nie znalazł się w uszkodzonym odcinku szyny, bo reszta poleci jak domino. Szkoda, drugi ref to podstawowa pozycja przy silnym wietrze. Ta usterka kosztowała mnie 50 mil straty dystansu".

Wszystkie te przygody mocno spowolniły OPERON RACING. Gutek płynie w tej chwili na ostatniej pozycji. Jednak w trakcie najbliższych 24 godzin jachty wpłyną prawdopodobnie w strefę wyżu i być może wszystkie znajdą się znów blisko siebie.